Może jeszcze o tym nie wiecie, bo tytuł i adres
bloga były zbyt mało sugestywne, ale jestem mangozjebem ogromnie zakochanym w
herbacie. Uwielbiam wszystkie nowości, niezwykłości, a także i zwykłości – z
różnych przedziałów cenowych. Wobec tego na moim nowym – bardzo modnym,
bo prawie że lifestlowym – blogusiu nie może zabraknąć mnóstwa wpisów na temat
tak zacnego napoju.
W swojej kolekcji posiadam dwie pełne szuflady,
jedną szafkę i pół blatu herbat rożnych firm, pochodzących z różnych krajów.
Zacznę jednak od tych, które przyszły do mnie zaledwie kilka dni temu w
paczuszce z: http://skelzherbatami.pl.
Dwa Basilury – z książkowej serii, o których
marzyłam, odkąd tylko zorientowałam się, że istnieją. Pierwszym z nich jest
Basilur Love Story vol. 2, a drugim Basilur Tea Book Winter Story vol. 1. Ich
opakowania prezentują się przecudownie. Są wykonane z solidnego metalu,
tłoczone i kolorowe. Twórcy pudełek zadbali o to, by były wytrzymałe i nie
rozpadały się – jak to bywa czasem w przypadku metalowych opakowań innych
marek – po kilku otwarciach. Zawiasy są solidne, pudełko można zamknąć bez
żadnego problemu – i co najważniejsze – nawet kiedy stoi, nie otwiera się samo
z siebie i doskonale trzyma pion, przez co naprawdę świetnie udaje książkę na
półce :D.
Obie okładki pełne są złotych wykończeń, zaś sam
metal pokryty jest jakimś brokatowym tworzywem, którego nazwy nie znam, dzięki
czemu wygląd puszki nie jest monotonny. Wprawdzie każda z książkowych herbatek
należy do innej serii, ale główny design pozostaje ten sam i doskonale sprawdza
się w obu przypadkach.
Sama zawartość jest oczywiście nie mniej ciekawa
niż pudełko, chociaż to ono stanowiło w moim przypadku główny powód kliknięcia
w koszyczek na stronie (no i darmowa przesyłka wiosenna na wybraną część
asortymentu). Po otwarciu opakowania, Wniter Story powitała mnie saszetką z
filtrami, których używa się tak samo jak zaparzacza, z tym że są jednorazowe. W
Love Story tego zabrakło, ale nie uważam, by był to jakiś szczególny mankament.
Obie torebki z sama herbatą również dalekie są od szarej przeciętności. Basilur
niezwykle dba o wizualny aspekt swoich produktów, można nimi cieszyć oczy
godzinami. Nie wczytywałam się w napisy na torebkach, ale one również utrzymane
są w tym samym stylu, nieco odmiennym w zależności od serii mieszanek, lecz w
dalszym ciągu spójnym. Są to przeważnie opisy doboru składników lub herbaciany
booktalking (xD). Po wyjęciu torebek
mogłam również przeczytać krótki opis herbaty, znajdujący się na wklejonej do
wnętrza książki kartce, oczywiście motywem odpowiadającej puszce.
Teraz najlepsza część – same herbaty. Winter
Story jest serią świąteczną, w skład jej mieszanki wchodzi: czarna herbata
ceylońska z dodatkiem chabru, pąków jaśminu, niebieskiej malwy oraz aromat
prażonych migdałów. Na sucho zapach jest bardzo przyjemny, czuć przeważającą
dominację migdałów. Jeśli ma się odrobinę wyobraźni, można przenieść się do
zaśnieżonej krainy J. Po zaparzeniu aromat staje się jeszcze
silniejszy i po jakimś czasie może wydać się monotonny, gdyż zapach innych
dodatków ustępuje miejsca migdałom. Jednak nic straconego, bo w smaku wszystkie
elementy mieszają się w idealną kompozycję, która w trakcie picia kolejno
uwydatnia inne składniki mieszanki, sprawiając, że picie tej herbaty zwyczajnie
nie może być nudne.
Love Story różni się od opisywanej poprzedniczki kompozycją
składników, a także samym suszem. Zmieszano w niej bowiem herbatę ceylońska
wraz z zielona herbatą, w tym wypadku Senshą. Dodatkowo mieszanka została wzbogacona
kwiatami amarantu oraz migdałami i różami. Zapach suszu jest niezwykle słodki i
optymistyczny. Nie mogłam się nie uśmiechnąć, kiedy tylko ją poczułam. Potem
poleciałam pochwalić się rodzinie i wróciłam z powrotem, żeby się napić. W tym
miejscu nieco się zawiodłam, po raz kolejny już w kwestii zapachu. O ile Winter
Story pachniała migdałami, o tyle Love Story miała tak słabiutki zapach, że
ledwie byłam w stanie wyczuć kwiatowy aromat. Obawiałam się nieco o smak, ale
na szczęście pod tym względem Basilur okazał się jak zwykle niezawodny. Już
wraz z pierwszym łykiem kubki smakowe zostają zalane kompozycją kilku kwiatów,
które idealnie ze sobą współgrają, tworząc naprawdę pobudzającą, a nawet
wprawiającą w dobry nastrój mieszankę. Jedynym mankamentem herbaty jest gryzący
się nieco posmak, który pozostawia po sobie Sensha. Miałam z nim do czynienia w
przypadku kilku mieszanek innych firm i nie przepadam za nim szczególnie, ale
mimo wszystko nie psuje to całościowego, niezwykle pozytywnego, odbioru napoju.
Podsumowując, Basilur to genialna firma i macie
jarać się ze mną. A tak poważnie: uważam, że za 56 zł, które liczą sobie twórcy
za jedną taką książkę, dostajemy produkt naprawdę wysokiej jakości – tworzony
przez ludzi, którzy wiedzą, jak odpowiednio łączyć smaki – na dodatek
zapakowany w piękną, solidną puszkę, która z całą pewnością nie rozpadnie się,
nim przestanie być potrzebna. Na zakończenie dodam jeszcze tylko, że zamawiając
herbatę na stronie http://sklepzherbatami.pl do każdego zamówienia
otrzymałam pięć próbek innych herbat Basilura. Łącznie trzy różne mieszanki.
Żałuję, że nie trafiły mi się bardziej różnorodne, ale i tak nie będę narzekać,
bo się ich nie spodziewałam, a lubię coś wypróbować, zanim wydam na to grube
pieniądze, wiec takim próbkom mówię zdecydowane: TAK.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz