niedziela, 24 kwietnia 2016

Książki grzechu warte - Basilur Tea Books

Może jeszcze o tym nie wiecie, bo tytuł i adres bloga były zbyt mało sugestywne, ale jestem mangozjebem ogromnie zakochanym w herbacie. Uwielbiam wszystkie nowości, niezwykłości, a także i zwykłości – z różnych przedziałów cenowych. Wobec tego na moim nowym ­– bardzo modnym, bo prawie że lifestlowym – blogusiu nie może zabraknąć mnóstwa wpisów na temat tak zacnego napoju.
W swojej kolekcji posiadam dwie pełne szuflady, jedną szafkę i pół blatu herbat rożnych firm, pochodzących z różnych krajów. Zacznę jednak od tych, które przyszły do mnie zaledwie kilka dni temu w paczuszce z: http://skelzherbatami.pl.




Dwa Basilury – z książkowej serii, o których marzyłam, odkąd tylko zorientowałam się, że istnieją. Pierwszym z nich jest Basilur Love Story vol. 2, a drugim Basilur Tea Book Winter Story vol. 1. Ich opakowania prezentują się przecudownie. Są wykonane z solidnego metalu, tłoczone i kolorowe. Twórcy pudełek zadbali o to, by były wytrzymałe i nie rozpadały się ­– jak to bywa czasem w przypadku metalowych opakowań innych marek – po kilku otwarciach. Zawiasy są solidne, pudełko można zamknąć bez żadnego problemu – i co najważniejsze – nawet kiedy stoi, nie otwiera się samo z siebie i doskonale trzyma pion, przez co naprawdę świetnie udaje książkę na półce :D.



Obie okładki pełne są złotych wykończeń, zaś sam metal pokryty jest jakimś brokatowym tworzywem, którego nazwy nie znam, dzięki czemu wygląd puszki nie jest monotonny. Wprawdzie każda z książkowych herbatek należy do innej serii, ale główny design pozostaje ten sam i doskonale sprawdza się w obu przypadkach.
Sama zawartość jest oczywiście nie mniej ciekawa niż pudełko, chociaż to ono stanowiło w moim przypadku główny powód kliknięcia w koszyczek na stronie (no i darmowa przesyłka wiosenna na wybraną część asortymentu). Po otwarciu opakowania, Wniter Story powitała mnie saszetką z filtrami, których używa się tak samo jak zaparzacza, z tym że są jednorazowe. W Love Story tego zabrakło, ale nie uważam, by był to jakiś szczególny mankament.


 Obie torebki z sama herbatą również dalekie są od szarej przeciętności. Basilur niezwykle dba o wizualny aspekt swoich produktów, można nimi cieszyć oczy godzinami. Nie wczytywałam się w napisy na torebkach, ale one również utrzymane są w tym samym stylu, nieco odmiennym w zależności od serii mieszanek, lecz w dalszym ciągu spójnym. Są to przeważnie opisy doboru składników lub herbaciany booktalking (xD).  Po wyjęciu torebek mogłam również przeczytać krótki opis herbaty, znajdujący się na wklejonej do wnętrza książki kartce, oczywiście motywem odpowiadającej puszce.



Teraz najlepsza część – same herbaty. Winter Story jest serią świąteczną, w skład jej mieszanki wchodzi: czarna herbata ceylońska z dodatkiem chabru, pąków jaśminu, niebieskiej malwy oraz aromat prażonych migdałów. Na sucho zapach jest bardzo przyjemny, czuć przeważającą dominację migdałów. Jeśli ma się odrobinę wyobraźni, można przenieść się do zaśnieżonej krainy J. Po zaparzeniu aromat staje się jeszcze silniejszy i po jakimś czasie może wydać się monotonny, gdyż zapach innych dodatków ustępuje miejsca migdałom. Jednak nic straconego, bo w smaku wszystkie elementy mieszają się w idealną kompozycję, która w trakcie picia kolejno uwydatnia inne składniki mieszanki, sprawiając, że picie tej herbaty zwyczajnie nie może być nudne.



Love Story różni się od opisywanej poprzedniczki kompozycją składników, a także samym suszem. Zmieszano w niej bowiem herbatę ceylońska wraz z zielona herbatą, w tym wypadku Senshą. Dodatkowo mieszanka została wzbogacona kwiatami amarantu oraz migdałami i różami. Zapach suszu jest niezwykle słodki i optymistyczny. Nie mogłam się nie uśmiechnąć, kiedy tylko ją poczułam. Potem poleciałam pochwalić się rodzinie i wróciłam z powrotem, żeby się napić. W tym miejscu nieco się zawiodłam, po raz kolejny już w kwestii zapachu. O ile Winter Story pachniała migdałami, o tyle Love Story miała tak słabiutki zapach, że ledwie byłam w stanie wyczuć kwiatowy aromat. Obawiałam się nieco o smak, ale na szczęście pod tym względem Basilur okazał się jak zwykle niezawodny. Już wraz z pierwszym łykiem kubki smakowe zostają zalane kompozycją kilku kwiatów, które idealnie ze sobą współgrają, tworząc naprawdę pobudzającą, a nawet wprawiającą w dobry nastrój mieszankę. Jedynym mankamentem herbaty jest gryzący się nieco posmak, który pozostawia po sobie Sensha. Miałam z nim do czynienia w przypadku kilku mieszanek innych firm i nie przepadam za nim szczególnie, ale mimo wszystko nie psuje to całościowego, niezwykle pozytywnego, odbioru napoju.





Podsumowując, Basilur to genialna firma i macie jarać się ze mną. A tak poważnie: uważam, że za 56 zł, które liczą sobie twórcy za jedną taką książkę, dostajemy produkt naprawdę wysokiej jakości – tworzony przez ludzi, którzy wiedzą, jak odpowiednio łączyć smaki – na dodatek zapakowany w piękną, solidną puszkę, która z całą pewnością nie rozpadnie się, nim przestanie być potrzebna. Na zakończenie dodam jeszcze tylko, że zamawiając herbatę na stronie http://sklepzherbatami.pl do każdego zamówienia otrzymałam pięć próbek innych herbat Basilura. Łącznie trzy różne mieszanki. Żałuję, że nie trafiły mi się bardziej różnorodne, ale i tak nie będę narzekać, bo się ich nie spodziewałam, a lubię coś wypróbować, zanim wydam na to grube pieniądze, wiec takim próbkom mówię zdecydowane: TAK. 




Brak komentarzy:

Prześlij komentarz